Nigdy
nie pomyślałabym, że w chłodną listopadową noc może być mi
tak ciepło tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że miałam na
sobie balerinki i spódnice, a na bluzkę z cieniutkimi ramiączkami
narzuciłam czarną, skórzaną kurtkę. Alkohol ma niezwykłe
właściwości rozgrzewające.
- Wyciągniesz klucze? - spytała Lena, opierając się o bramę.
- Mhm. - mruknęłam, wkładając rękę do torebki i próbując je znaleźć co wcale nie było takie proste.
- Ty i twoja torebka. - westchnęła, sięgając do swojej i w tej samej chwili wyciągnęła komplet kluczy. - Wiesz, że połowa rzeczy, którą tam trzymasz jest ci w ogóle niepotrzebna?
- A skąd to możesz wiedzieć? Nigdy nie wiadomo co się człowiekowi może przydać. Ja jestem po prostu zawsze zabezpieczona. - odpowiedziałam, wchodząc za nią na podwórko. Była trzecia nad ranem, a my zmęczone, spocone i spragnione czegokolwiek do picia wracałyśmy z wycieczki po klubach, którą urządziłyśmy sobie z okazji urodzin Leny, które wypadają w środku tego tygodnia.
- Mieszkamy w chyba najlepiej zabezpieczonym domu w Krakowie - stwierdziła, wkładając tym razem klucz do głównych drzwi i próbując go przekręcić, bez skutku. - Co jest... - mruknęła, pod nosem.
- Może spróbuj na dolny zamek? - zaproponowałam, opierając się o ścianę bo nogi odmawiały mi już posłuszeństwa.
- Też nic.
- Daj ja spróbuję. - powiedziałam, biorąc od niej klucze. Rzeczywiście chyba się zacięły. - Wygląda na to, że musimy tutaj się przekimać. - zaśmiałam się.
- Niemożliwe. - odparła, prawie wyrywając mi klucze z ręki.
- Zajmuję ten kąt. - szepnęłam, siadając sobie w nim po turecku i opierając głowę o ścianę.
- To nie jest śmieszne. - syknęła, piorunując mnie wzrokiem, a ja zagryzłam policzek od środka, żeby przestać się śmiać. Jak to możliwe, że ona zawsze jest trzeźwiejsza i bardziej rozsądna? Mnie ta sytuacja naprawdę bawiła. - Zadzwoń do Julki. Obudzimy ją, trudno.
- Dzwonię. - wymamrotałam sennie. Pomysł z zajęciem tak wygodnej do spania pozycji chyba nie był najlepszy. Na szczęście ze znalezieniem telefonu nie miałam takiego problemu i już po chwili szukałam w kontaktach Julki. - Nie odbiera. - powiedziałam, wybierając jej numer ponownie. Nagle w szybie, znajdującej się w drzwiach pojawiło się światło, a chwilę potem usłyszałam dźwięk otwieranego zamka. Boże, obudziłyśmy staruszka. Aż otworzyłam usta ze zdziwienia, gdy zamiast naszego właściciela zobaczyłam w drzwiach jego wnuka. W spodenkach.. Bez koszulki.. Zamknij buzie, upomniałam się w myślach.
- Cześć. - szepnęłam razem z Leną, która była chyba w takim samym szoku. Popatrzył najpierw na nią, a potem przeniósł wzrok na mnie i lekko się uśmiechnął. Wstałam niezgrabnie, podpierając się ściany. Pewnie wyglądałam jak ktoś, kto zaliczył totalnego zgona i nie jest w stanie ustać na nogach.
- Cii.. Wchodźcie. - powiedział, robiąc nam miejsce.
- Dzięki. - mruknęłyśmy obie, przechodząc obok niego.
- Możesz mi pokazać na które zamki zamykacie? - szepnęłam. Tak, jakbym jutro miała to pamiętać.
- Zawsze na te dwa. Tylko pamiętajcie, że tutaj musicie kręcić w drugą stronę... - mówił coś, wskazując dziurki od klucza ale ja skupiłam się na jego klatce piersiowej. Jejku...
- Zapamiętamy. - odezwała się moja współlokatorka, która wszystko dokładnie zarejestrowała. Dobrze, że przynajmniej ona na tym mieszkaniu jest w miare rozsądna.
- Dobranoc. - pożegnałam się, próbując posłać mu uwodzicielski uśmiech, który po chwili zmienił się w grymas bo przypomniałam sobie, że wyglądam pewnie tak źle, że silenie się na jakikolwiek podryw będzie bardziej żałosne, niż urocze. Machnęłam jeszcze ręką na odchodne, nie wiem dlaczego i weszłam do pokoju. Zdjęłam buty i rzuciłam się na łóżko, chcąc czekać na Lenę i zacząć analizować sytuacje spod drzwi ale odpłynęłam, gdy tylko moja głowa znalazła się na poduszce.
- Wyciągniesz klucze? - spytała Lena, opierając się o bramę.
- Mhm. - mruknęłam, wkładając rękę do torebki i próbując je znaleźć co wcale nie było takie proste.
- Ty i twoja torebka. - westchnęła, sięgając do swojej i w tej samej chwili wyciągnęła komplet kluczy. - Wiesz, że połowa rzeczy, którą tam trzymasz jest ci w ogóle niepotrzebna?
- A skąd to możesz wiedzieć? Nigdy nie wiadomo co się człowiekowi może przydać. Ja jestem po prostu zawsze zabezpieczona. - odpowiedziałam, wchodząc za nią na podwórko. Była trzecia nad ranem, a my zmęczone, spocone i spragnione czegokolwiek do picia wracałyśmy z wycieczki po klubach, którą urządziłyśmy sobie z okazji urodzin Leny, które wypadają w środku tego tygodnia.
- Mieszkamy w chyba najlepiej zabezpieczonym domu w Krakowie - stwierdziła, wkładając tym razem klucz do głównych drzwi i próbując go przekręcić, bez skutku. - Co jest... - mruknęła, pod nosem.
- Może spróbuj na dolny zamek? - zaproponowałam, opierając się o ścianę bo nogi odmawiały mi już posłuszeństwa.
- Też nic.
- Daj ja spróbuję. - powiedziałam, biorąc od niej klucze. Rzeczywiście chyba się zacięły. - Wygląda na to, że musimy tutaj się przekimać. - zaśmiałam się.
- Niemożliwe. - odparła, prawie wyrywając mi klucze z ręki.
- Zajmuję ten kąt. - szepnęłam, siadając sobie w nim po turecku i opierając głowę o ścianę.
- To nie jest śmieszne. - syknęła, piorunując mnie wzrokiem, a ja zagryzłam policzek od środka, żeby przestać się śmiać. Jak to możliwe, że ona zawsze jest trzeźwiejsza i bardziej rozsądna? Mnie ta sytuacja naprawdę bawiła. - Zadzwoń do Julki. Obudzimy ją, trudno.
- Dzwonię. - wymamrotałam sennie. Pomysł z zajęciem tak wygodnej do spania pozycji chyba nie był najlepszy. Na szczęście ze znalezieniem telefonu nie miałam takiego problemu i już po chwili szukałam w kontaktach Julki. - Nie odbiera. - powiedziałam, wybierając jej numer ponownie. Nagle w szybie, znajdującej się w drzwiach pojawiło się światło, a chwilę potem usłyszałam dźwięk otwieranego zamka. Boże, obudziłyśmy staruszka. Aż otworzyłam usta ze zdziwienia, gdy zamiast naszego właściciela zobaczyłam w drzwiach jego wnuka. W spodenkach.. Bez koszulki.. Zamknij buzie, upomniałam się w myślach.
- Cześć. - szepnęłam razem z Leną, która była chyba w takim samym szoku. Popatrzył najpierw na nią, a potem przeniósł wzrok na mnie i lekko się uśmiechnął. Wstałam niezgrabnie, podpierając się ściany. Pewnie wyglądałam jak ktoś, kto zaliczył totalnego zgona i nie jest w stanie ustać na nogach.
- Cii.. Wchodźcie. - powiedział, robiąc nam miejsce.
- Dzięki. - mruknęłyśmy obie, przechodząc obok niego.
- Możesz mi pokazać na które zamki zamykacie? - szepnęłam. Tak, jakbym jutro miała to pamiętać.
- Zawsze na te dwa. Tylko pamiętajcie, że tutaj musicie kręcić w drugą stronę... - mówił coś, wskazując dziurki od klucza ale ja skupiłam się na jego klatce piersiowej. Jejku...
- Zapamiętamy. - odezwała się moja współlokatorka, która wszystko dokładnie zarejestrowała. Dobrze, że przynajmniej ona na tym mieszkaniu jest w miare rozsądna.
- Dobranoc. - pożegnałam się, próbując posłać mu uwodzicielski uśmiech, który po chwili zmienił się w grymas bo przypomniałam sobie, że wyglądam pewnie tak źle, że silenie się na jakikolwiek podryw będzie bardziej żałosne, niż urocze. Machnęłam jeszcze ręką na odchodne, nie wiem dlaczego i weszłam do pokoju. Zdjęłam buty i rzuciłam się na łóżko, chcąc czekać na Lenę i zacząć analizować sytuacje spod drzwi ale odpłynęłam, gdy tylko moja głowa znalazła się na poduszce.
Obudził
mnie dźwięk patelni uderzającej o kafelki w kuchni. Koszmarny
dźwięk. Otworzyłam oczy i wiedziałam, że już nie zasnę.
Usiadłam na łóżku i dopiero wtedy poczułam ból, który
przeszywał mi całą głowę. No tak, to kac. Rozejrzałam się po
pokoju w poszukiwaniu czegokolwiek do picia ale jak zwykle niczego
nie było. Przy okazji zauwazyłam, że Leny łóżko wygląda tak
jakby przeszedł po nim huragan, a jego właścicielki w nim nie
było. To niemożliwe, żeby wstała tak wcześnie i poszła na
zajęcia.. A może to ona jest w kuchni? Niezgrabnie wstałam i
otworzyłam drzwi. Przy lodówce, ku mojemu zaskoczeniu stała Julka,
która wyglądała na wykończoną.
- Obudziłam Cię tą patelnią? - spytała, ziewając. - Przepraszam.. Tak mi się spać chce, że zaraz padne.
- Nie szkodzi. I tak muszę zaraz lecieć na uczelnie.. - odpowiedziałam, wyjmując z lodówki butelkę pepsi. - Uczyłaś się do późna?
Julka studiowała budownictwo na Politechnice Krakowskiej i przez tydzień uczyła się tyle ile ja chyba przez cały rok w liceum.
- Taa.. Uczyłam się.. - westchnęła, kończąc jajko. - Nie wiem kto wymyślił studenckie czwartki.. Mam dzisiaj kolosa, a co ja wczoraj robiłam zamiast się uczyć?
- Patrząc na to jak wyglądasz to zabalowałaś i to nieźle.. - zaśmiałam się. - W ogóle to dzwoniłam do ciebie w nocy bo nie mogłysmy sobie drzwi otworzyć.. Nie obudziłam cię?
- Jak mnie wtedy jeszcze w domu nie było.. Wróciłam ostatnim nocnym.. I jak weszłyście?
- Otworzył nam wnuk właściciela.. - powiedziałam z uśmiechem, przypominając sobie jak dobrze wyglądał bez koszulki.
- Widziałam go dzisiaj.. Wchodził do tego pokoju obok was.. On tam będzie mieszkał? - zmarszczyła brwi, a ja wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia.. Miał się tam jakiś chłopak wprowadzić.. Czekaj.. Czyli go w końcu widziałaś. I jak? - spytałam, siadając na parapecie.
- Szczerze? Nie w moim typie.. Cały miesiąc czekałam, aż go zobaczę a tu takie rozczarowanie..
- Rozczarowanie? - powtórzyłam z niedowierzaniem. - Może widziałaś kogoś innego?
- Nie.. Opisywałyście go tak dokladnie, że jestem pewna, że to był on. - odpowiedziała. - Pozmywam jak wrócę. - dodała, zerkając na zegarek i wybiegając z kuchni zanim ja zdążyłam wyjść z szoku po tym co usłyszałam.
- Obudziłam Cię tą patelnią? - spytała, ziewając. - Przepraszam.. Tak mi się spać chce, że zaraz padne.
- Nie szkodzi. I tak muszę zaraz lecieć na uczelnie.. - odpowiedziałam, wyjmując z lodówki butelkę pepsi. - Uczyłaś się do późna?
Julka studiowała budownictwo na Politechnice Krakowskiej i przez tydzień uczyła się tyle ile ja chyba przez cały rok w liceum.
- Taa.. Uczyłam się.. - westchnęła, kończąc jajko. - Nie wiem kto wymyślił studenckie czwartki.. Mam dzisiaj kolosa, a co ja wczoraj robiłam zamiast się uczyć?
- Patrząc na to jak wyglądasz to zabalowałaś i to nieźle.. - zaśmiałam się. - W ogóle to dzwoniłam do ciebie w nocy bo nie mogłysmy sobie drzwi otworzyć.. Nie obudziłam cię?
- Jak mnie wtedy jeszcze w domu nie było.. Wróciłam ostatnim nocnym.. I jak weszłyście?
- Otworzył nam wnuk właściciela.. - powiedziałam z uśmiechem, przypominając sobie jak dobrze wyglądał bez koszulki.
- Widziałam go dzisiaj.. Wchodził do tego pokoju obok was.. On tam będzie mieszkał? - zmarszczyła brwi, a ja wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia.. Miał się tam jakiś chłopak wprowadzić.. Czekaj.. Czyli go w końcu widziałaś. I jak? - spytałam, siadając na parapecie.
- Szczerze? Nie w moim typie.. Cały miesiąc czekałam, aż go zobaczę a tu takie rozczarowanie..
- Rozczarowanie? - powtórzyłam z niedowierzaniem. - Może widziałaś kogoś innego?
- Nie.. Opisywałyście go tak dokladnie, że jestem pewna, że to był on. - odpowiedziała. - Pozmywam jak wrócę. - dodała, zerkając na zegarek i wybiegając z kuchni zanim ja zdążyłam wyjść z szoku po tym co usłyszałam.
Gotowa
do wyjścia jeszcze dwa razy sprawdziłam czy mam w torebce
najpotrzebniejsze rzeczy i wyszlam zamykając za sobą drzwi pokoju.
- Cześć. - usłyszałam niespodziewanie i aż podskoczyłam.
- O.. cześć. - odpowiedziałam, gdy w końcu zorientowałam się, że to mój współlokator. - Sorry za wczoraj... - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Nic się nie stało... Jakbym ja tak nie wracał.. - zaśmiał się. - Tak w ogóle to Michał jestem.. - przedstawił się, wyciągając dłoń w moim kierunku.
- Ala. - odparłam, ściskając ją. - Będziesz mieszkał w pokoju obok?
- Tak, tak.. Miał tutaj mieszkać inny chłopak ale zrezygnował w ostatniej chwili i ja zajmę ten pokój. Mam nadzieję, że to nie problem? - spytał, uśmiechając się zawadiacko, a ja chyba otworzyłam buzie z wrażenia ale nie jestem pewna. Problem? Dlaczego miałabym mieć problem z tym, że dziele łazienkę z wysokim brunetem o brązowych oczach i trzydniowym zaroście, który był tak dobrze zbudowany, że mógłby bez problemu sprzedać tą białą koszulkę, którą w tej chwili miał na sobie?
- Nie, skąd.. - odpowiedziałam jak zahipnotyzwana.
- Wychodzisz? - uniósł brwi, patrząc na moją torebkę.
- Tak. - odparłam automatycznie. - Jezu, autobus mi ucieknie.. - jęknęłam, patrząc na telefon.
- Trzymaj się. - rzucił za mną ale ja zdązyłam tylko unieść rękę i lekko nią machnąć.
O 17 wyszłam z biblioteki z całą torbą książek. Na ostatnich zajęciach z przemian ustrojowych i prawnych na ziemiach polskich mieliśmy wybrać temat pracy zaliczeniowej. Mój wybór padł na Polskie Państwo Podziemne, czego pożałowałam, gdy wzięłam do ręki książkę z ponad 1000 stron. Zbliżałam się właśnie do przystanku, gdy usłyszałam dźwięk powiadomienia z messengera. Ku mojemu zaskoczeniu był to Daniel...
- Co tam?
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Chociaż sama nie wiedziałam dlaczego. Od ostatniej rozmowy minął miesiąc i przez ten czas żadne z nas nie próbowało nawiązać kontaktu.
- Właśnie wracam z biblioteki z całą torbą książek. :)
- I cieszysz się z tego?
- Haha, to jest śmiech przez łzy..
- Chyba, że tak.. :) W ogóle nie rozumiem dlaczego przestałaś się odzywać...
Co? Ja się przestałam odzywać? O tak, miałam do niego wypisywać, wiedząc, że ma dziewczynę i nie odzywał się do mnie od dwóch lat po tym jak ZNOWU zerwał ze mną kontakt.
- A u mnie wszystko w porządku. Mam teraz lajtowy tydzień w którym mam tylko 2 godziny zajęć
Uff.. Mogę pominąć kwestię odzywania się.
- Jak to? Dlaczego tak mało?
Aaa bo Ty robisz już magistra! :)
- No właśnie.. Ogólnie jest śmiesznie bo moja promotorka jest z Czech i z polskim kiepsko stoi..
- A angielski?
- Coś Ty.. Też słabo. - No to Ci raczej za dużo nie pomoże.
- Nawet na to nie liczę.. Jak Ci się mieszka w Krakowie?
- Cześć. - usłyszałam niespodziewanie i aż podskoczyłam.
- O.. cześć. - odpowiedziałam, gdy w końcu zorientowałam się, że to mój współlokator. - Sorry za wczoraj... - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Nic się nie stało... Jakbym ja tak nie wracał.. - zaśmiał się. - Tak w ogóle to Michał jestem.. - przedstawił się, wyciągając dłoń w moim kierunku.
- Ala. - odparłam, ściskając ją. - Będziesz mieszkał w pokoju obok?
- Tak, tak.. Miał tutaj mieszkać inny chłopak ale zrezygnował w ostatniej chwili i ja zajmę ten pokój. Mam nadzieję, że to nie problem? - spytał, uśmiechając się zawadiacko, a ja chyba otworzyłam buzie z wrażenia ale nie jestem pewna. Problem? Dlaczego miałabym mieć problem z tym, że dziele łazienkę z wysokim brunetem o brązowych oczach i trzydniowym zaroście, który był tak dobrze zbudowany, że mógłby bez problemu sprzedać tą białą koszulkę, którą w tej chwili miał na sobie?
- Nie, skąd.. - odpowiedziałam jak zahipnotyzwana.
- Wychodzisz? - uniósł brwi, patrząc na moją torebkę.
- Tak. - odparłam automatycznie. - Jezu, autobus mi ucieknie.. - jęknęłam, patrząc na telefon.
- Trzymaj się. - rzucił za mną ale ja zdązyłam tylko unieść rękę i lekko nią machnąć.
O 17 wyszłam z biblioteki z całą torbą książek. Na ostatnich zajęciach z przemian ustrojowych i prawnych na ziemiach polskich mieliśmy wybrać temat pracy zaliczeniowej. Mój wybór padł na Polskie Państwo Podziemne, czego pożałowałam, gdy wzięłam do ręki książkę z ponad 1000 stron. Zbliżałam się właśnie do przystanku, gdy usłyszałam dźwięk powiadomienia z messengera. Ku mojemu zaskoczeniu był to Daniel...
- Co tam?
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Chociaż sama nie wiedziałam dlaczego. Od ostatniej rozmowy minął miesiąc i przez ten czas żadne z nas nie próbowało nawiązać kontaktu.
- Właśnie wracam z biblioteki z całą torbą książek. :)
- I cieszysz się z tego?
- Haha, to jest śmiech przez łzy..
- Chyba, że tak.. :) W ogóle nie rozumiem dlaczego przestałaś się odzywać...
Co? Ja się przestałam odzywać? O tak, miałam do niego wypisywać, wiedząc, że ma dziewczynę i nie odzywał się do mnie od dwóch lat po tym jak ZNOWU zerwał ze mną kontakt.
- A u mnie wszystko w porządku. Mam teraz lajtowy tydzień w którym mam tylko 2 godziny zajęć
Uff.. Mogę pominąć kwestię odzywania się.
- Jak to? Dlaczego tak mało?
Aaa bo Ty robisz już magistra! :)
- No właśnie.. Ogólnie jest śmiesznie bo moja promotorka jest z Czech i z polskim kiepsko stoi..
- A angielski?
- Coś Ty.. Też słabo. - No to Ci raczej za dużo nie pomoże.
- Nawet na to nie liczę.. Jak Ci się mieszka w Krakowie?
Nie odpisałam bo autobus właśnie zatrzymał się na przystanku. Wysiadłam, odczytując smsa od Leny „Kup nam po dwa piwka :)”. Cudownie. Nie dość, że mam pełną torbę książek to jeszcze będę dźwigać siatkę z sześciopakiem. Ruszyłam jednak w stronę sklepu, a po 20 minutach byłam już na mieszkaniu.
- No nareszcie jesteś. - usłyszałam głos Julki, gdy tylko otworzyłam drzwi kuchni.
- Poczekaj bo uwierzę, że czekałyście na mnie, a nie na piwa. - mruknęłam, kręcąc głową i podając jej siatkę.
- No oczywiście, że na ciebie. - odpowiedziała Lena, wychodząc z naszego pokoju. - I na piwa. - dodała z głupim uśmiechem. - Znalazłaś jakieś książki?
- Aż za dużo…- westchnęłam. - Nie mogłam się zdecydować więc wzięłam wszystkie..
- Gdybyśmy wiedziały, że masz tyle książek to same byśmy po te piwa poszły.
- Nie było, aż tak ciężko – odpowiedziałam, przebierając się w dresy. - W ogóle zgadnijcie kto się do mnie odezwał.
Weszłam do kuchni i otworzyłam piwo. Wróciłam jeszcze po telefon i usiadłam na jednym z krzeseł przy stole razem z dziewczynami.
- Patrząc na twój uśmiech to zgaduję, że Daniel. Co chciał? - spytała Lena, mając ten wzrok który mówił, że dobrze wie co myślę.
- Spytać co u mnie. - odpowiedziałam, wzruszając ramionami i starając się unikać jej wzroku. - Właśnie muszę mu odpisać..
- Szczerze? Zakochałam się w tym mieście :) Poza tym z Leną mieszka mi się max spoko :P Myślałam, że trudniej będzie mi się przyzwyczaić do drugiej osoby w pokoju :)
- No to super :) Wiesz, że tam wpadam do Ciebie :)
- Ej.. On chyba chce przyjechać.. - powiedziałam nadal patrząc w telefon.
- Powiedz mu, że bez kolegi nie ma wstępu. - zaśmiała się Lena.
- Lena mówi, że nie ma mowy, żebyś przyjechał tutaj sam :)
- Jak to?
- Bez kolegi nie masz wstępu :P
- Hahaha, a o to Wam chodzi. Spoko, mogę wziąć kolegę :) Czyli ja jadę do Ciebie, a kolega do Leny? :)
- Weźmie – powiedziałam, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Ekstra.
- Chyba, ze masz dziewczynę :) Jeśli tak to weź jeszcze jednego :P
- Hahaha głupek! Nie mam dziewczyny :)
- No to może być Was tylko 2 :P
- Kiedy?
- Pyta kiedy.. - powiedziałam, podnosząc wzrok na dziewczyny.
- Kiedy im pasuje. Nie planuje wracać w najbliższym czasie do domu. - odpowiedziała Lena.
- Ja tak samo.. Poza tym ja teraz mam mnóstwo projektów do zrobienia więc mnie w tym spotkaniu raczej nie uwzględniajcie. - odparła Julka, kończąc pierwsze piwo.
- A kiedy Wam pasuje?
- W przyszłym tygodniu nie mogę ale tak za dwa chyba będzie spoko :) Ile alkoholu mamy ze sobą wziąć? :)
- Ile chcecie, najwyżej dokupimy :P
- Ale wiecie, że nie ma przeproś i opuszczania kolejki :P
- Chcecie nas upić i wykorzystać we własnym mieszkaniu? :D
- Hahaha, nie! Ale masz fantazję! :D
- Trudno Wam będzie mnie opić :P łatwiej Wam pójdzie z Leną :)
- Mówisz? :) To ją wykorzystamy :P
- Ej, ej.. A ja? :(
- No dobra to Ty jesteś moja :)
- Od biedy mogę się zgodzić :P
- Od biedy? Aua.. No chyba, że wolisz kolegę :)
- Nie widziałam go więc nie pójdę w ciemno :)
- Czyli od biedy ja mogę być? A miało być tak miło :)
- Przecież wiesz, że żartuję :)
- A co? Podobam Ci się? :P
- Nie widziałam Cię dwa lata :P Nie mogę Ci odpowiedzieć :) Mogłeś się zrobić siwy :) Ludzie w Twoim wieku już tak mają :P
- Nie jestem siwy! :D
- Zobaczę to uwierzę :) Wiesz ja mam jeszcze naście, a u Ciebie to daleko przeszłość :P
- Ooo Ty! :) Już zapomniałem jak złośliwa potrafisz być :)
- Szybko sobie przypomnisz :)
- W to akurat nie wątpię :) Lecę, bo mój współlokator wierci mi dziurę w brzuchu, żebym z nim wyszedł do znajomych. Odezwę się jutro :)
- Miłego wieczoru :)
- Tobie też :)
- Ala! - usłyszałam swoje imię i podniosłam wzrok. - Od pięciu minut do ciebie mówimy, a ty patrzysz w telefon z głupim uśmiechem i w ogóle nie reagujesz.. - zaśmiała się Julka.
- Skupiłam się na rozmowie. - odpowiedziałam, wstając. Wyrzuciłam butelkę do kosza i ziewnęłam.
- Nadal masz głupi uśmiech!
- Wcale nie mam! - odpowiedziałam, oburzona. Chociaż sama wiedziałam, że to nie prawda.
- I oczy ci się świecą! Ty na serio jesteś zakochana! Po dwóch latach! - krzyknęła Julka z niedowierzaniem.
- Wcale, że nie. - odparłam. - Idę się kąpać.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z kuchni, czując na sobie ich spojrzenia, którymi próbowały wywiercić mi dziurę w plecach. Wcale nie byłam zakochana. Po prostu cieszyłam się z odnowionego kontaktu. Nie jestem zakochana.. Nie mogłabym przecież być. Nie. Uśmiecham się jak wariatka bo go lubię. I tyle.